piątek, 31 sierpnia 2012

Much more funny time :)

 Od ostatniego postu nie upłynęło zbyt dużo czasu, ale za to zmieniło się to i owo w życiu naszego szkraba.
A właściwie to zmieniło się znacząco od tygodnia kiedy to Antoś wybrał się razem z mamą na pierwsze w swoim życiu blogowe spotkanie ;) Spotkanie nie było całkiem blogowe, bo była to  impreza urodzinowo- parapetówkowa co nie zmienia faktu, że uczestnikami byli tylko i wyłącznie rodziny blogerów. Tak czy siak Antoś wyjścia nie miał i ... przestał płakać! Ufff! CO ZA ULGA!
 A jak Mrówka przestał płakać to od razu zauważył , że jego rączki mogą współpracować. Więc się nimi bawi. Bawi się również kabelkami. Wszelkiego rodzaju kabelki są na topie teraz. Co tam kolorowe i szeleszczące książeczki, co tam pluszowe, chwytająca za serce misie, co tam grzechotki i inne gadżety niemowlęcego świata! Kabelki , kabelki i jeszcze raz kabelki- od ładowarek, od suszarek, od odkurzacza- to jest dopiero TO! I dobrze jak są podłączone do prądu! Wspominałam , że tata Antosia to elektryk? Nie ? No to już wiecie! :)
 Mrówka wie też, że jego głos może być i głośny i cichy (zgadnijcie , którą wersję woli?) chichra się jak widzi przechodzącą po salonie Jazz (nasza suczka) i rozpoznaje domowników.
 No i mamy małe sukcesy w dziedzinie snu. Od tygodnia usypiam Antka w jego łóżeczku i się udaje:) Drzemki co prawda nadal trwają po pół godziny, ale może i to się poprawi, któż to wie :D No więc usypianie wygląda tak: kładę dzidzię do łóżeczka , mówiąc mu oczywiście , że czas na AaaA, obkładam go specjalnymi pluszakami/pocieszaczami, nachylam się nad nim i głaszczę po głowie śpiewając kołysankę naszą  ulubioną.
Pierwsze usypianie trwało pół godziny, potem już coraz krócej i krócej, aż właśnie dzisiaj, zasnął prawie od razu po położeniu. Nawet się nie musiałam nachylać. Oczywiście walki toczył przez ten czas, były płacze i lamenty. Dałam  jednak radę i się nie ugięłam. Efekty widać i spokojne sumienie. Piję tu do metody tzw. płaczu kontrolowanego. Technika polega na pozostawieniu dzidzi samej w łóżeczku  i pozwoleniu na płacz przez kilka minut. Po kilku minutach wchodzi się do pokoju, uspokaja dzidzie nie podnosząc z łóżeczka (absolutny zakaz) i wychodzi na kolejne 5 minut i tak aż do skutku. Na drugi dzień okres płaczu możemy zwiększyć do np 10 minut i tak dalej. Można sobie pozwolić na pół godzinne przerwy w pocieszaniu! Przyznam się szczerze i bez bicia, że nigdy nie zrozumiem rodziców , którzy potrafią słuchać jak ich dziecko płacze przed snem i nie pocieszać go. Podobno to jest najskuteczniejsza metoda nauki samodzielnego zasypiania, ale jakie to ma efekty na psychikę? Czego w ten sposób uczy się maluszek? Owszem dzieci z reguły po dwóch tygodniach załapują  i zasypiają bez płaczu, dobrze dla rodziców, jednak badania wykazują ostatnio, że hormon stresu u takich dzieci jest w czasie zasypiania już bez płaczu na tym samym poziomie co z płaczem. I gdzie tu dobro dziecka? Antoś płacze przed snem z nerwów, bo jest śpiący, a jednocześnie chciałby jeszcze poznawać świat i ja to rozumiem. Dlatego jestem dla niego przy łóżeczku i pocieszam. Nawet sobie nie wyobrażam co musiałby sobie myśleć gdybym tak znikła z pola widzenia. Przecież on nie wie, że jak wychodzę z pokoju to nadal go słyszę. Nie wie, że czuwam.  Spacery też zaczynają być przyjemnością. Kupiłam nowy wózek, troszkę w sumie przez przypadek, bo stary wcale zły nie był, ba nawet bardzo dobry jeśli chodzi o spacery terenowe, no ale zabidowałam i wygrałam ;P No i w tej spacerówce, którą można tylko do przodu jechać Antoszewski siedzi i podziwia ;) Jeszcze ma momenty, kiedy musi wyjść, ale częściej daje się utrzymać w wózku.  Koniecznie muszę rozszerzyć pamięć w telefonie, bo nie mogę już nagrywać filmików. Poniżej kilka ostatnich fotek z blogowymi cioteczkami ;)
Jeśli chodzi o ostatnią fotkę to proszę się nie martwić. Antoś przeżył obrzęd i ma się dobrze ;)
PS. Post pisałam cały dzień i muszę dopisać apdejta na temat zasypiania:) Antoś dziś miał 4 drzemki i wszystkie 4 zasnął w swoim łóżeczku bez protestów, spokojnie jak aniołek! Jak to mówią- YOU CAN DO IT

PS 2. Korci mnie okropnie i no muszę wspomnieć- byłam dziś na półgodzinnym przedstawieniu w szkole średniego syna (któremu zafundowałam półkolonie pt: Art Summer School). Przedstawienie przygotowały dzieciaki w ciągu 4 dni i wiecie co? Było SUPER! Spłakałam się ze śmiechu!


6 komentarzy:

  1. o, wreszcie dorwalam apdejta:) fajnie wiedziec, zesta wszyscy tacy szczesliwi:) buziaki
    shyJa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. och ShyJa nawet nie wiesz jak tesknie za Wami ;) Normalnie na przyszly rok na mor beton musimy sie spotkac, chociaz wolalabym jeszcze w tym roku ;)

      Usuń
  2. przesłuchałem kotki dwa i moge wreszcie isc spac....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieje, ze przysnily Ci sie kotki...dwie? :P

      Usuń
  3. No i po baaardzo długiej przerwie zajżałam na bloga, wogóle już tego nie robie, nie mam sprzętu a z komórki trudno, wasza mrówka jest słodka. Ja nigdy nie zostawiałam dzieci płaczących. Byłam można powiedzieć na kaźde wezwanie. Dzieciństwo trwa tak krótko :-( korzystałam więc z kaźdej okazji żeby przytulić. Taka ze mnie nadgorli a mamusia.
    Pozdrawiam Wiedzmo :-)
    :-*:-*:-*
    Mania

    OdpowiedzUsuń